niedziela, 6 listopada 2016

SŁONY... BARDZO SŁONY...




   Ostatnio było na słodko, to dziś znów zapraszam na "słony" przepis.:)

   Jeśli lubicie nasz profil na portalu Facebook, to pewnie kojarzycie zdjęcie umieszczone powyżej.:) Było ono zapowiedzią dzisiejszego sposobu na przygotowanie filetów z piersi kurczaka. Mam nadzieję ,że czekaliście na ten przepis? Wiem, jestem monotematyczna, ciągle tylko piersi i piersi. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe ponieważ w planach jest już kolejny przepis do którego użyłam tego rodzaju mięsa.:)

   Póki co, skupmy się na dzisiejszym przepisie. Do przygotowania naszego drobiu potrzebujemy:

   - 2 filetów z piersi kurczaka
   - 70 g. suszonych pomidorów
   - garści suszonego słonecznika
   - odrobiny oleju
   - soli
   - pieprzu
   - suszonej, czerwonej papryki
   - ziół prowansalskich.

   Piersi myjemy, osuszamy ręcznikiem papierowym, kroimy w kostkę. Mięso przerzucamy do miski lub głębokiego talerza, oprószamy je szczyptą soli ( na prawdę TYLKO szczyptą), pieprzem i suszoną papryką. Kroimy nasze suszone pomidory i dorzucamy do naczynia z mięsem. Skrapiamy olejem, mieszamy, przykrywamy, wstawiamy do lodówki. Na co najmniej pół godzinki - już chyba to chyba zapamiętaliście... :)

   Przyjmijmy, że minęło nasze umowne pół godzinki. Filety z pomidorami wrzucamy na patelnię. Najpierw podsmażamy, potem przykrywamy pokrywką - niech się dusi. :) Podczas gdy nasz drób poddawany jest obróbce termicznej, my rozgrzewamy  na drugim palniku suchą patelnię. Gdy się rozgrzeje, wrzucamy na nią słonecznik- podprażamy. Gdy "skończymy" ze słonecznikiem znów poświęcamy uwagę kurczakowi. Dosypujemy do niego ziół prowansalskich. Wyłączamy palnik pod mięsem, dosypujemy słonecznik i mieszamy.


GOTOWE ;D ;D ;D

  Ja swojego kurczaka podawałam z surówką. Do surówki wkroiłam:

  - 2 duże pomidory,
  - pół dużej papryki
  - 4 średniej wielkości, kiszone ogórki.

   Wszystko to oprószyłam pieprzem i wymieszałam. Surówkę i mięso podałam z ryżem. :)



   SMACZNEGO! :) :) :)
  
Dorota

PS Przypominam o naszym rozdaniu. Rozdanie trwa do 10.11.br. więc zachęcam Was  byście nie czekali i już dziś wzięli w nim udział!!! :D  https://www.facebook.com/529907943882404/photos/a.537922079747657.1073741828.529907943882404/579590418914156/?type=3&theater

Dorota
 PS Gdybyście mieli ochotę na coś słodkiego to tutaj mam dla Was dwa linki do naszych ostatnich słodkich wypieków:



Dorota



   




wtorek, 1 listopada 2016

SOMETHING SWEET TO EAT... :)



   Czyli...

   MURZYNEK MOJEJ MAMY :)



  Na dworze szaro, buro i ponuro. Od długiego czasu zastanawiam się jak ludzie np. w Norwegi dają radę w miesiące jesienne i zimowe. Nie chce mi się wierzyć, że może być gdzieś jeszcze ciemniej w ciągu dnia niż tu, teraz, w Polsce...Te ponure dni lubię spędzać w kuchni... Tak, właśnie sobie zdałam sprawę, że gdy na dworze wieje, drzewa gubią liście (lub już je zgubiły),deszcz lub śnieg spadają z nieba a temperatury są bardzo niezachęcające do wyjścia- budzi się we mnie potrzeba pieczenia ciast, ciasteczek i tworzenia słodyczy domowej roboty. Rok temu nawet udało mi się zrobić praliny własnego przepisu (o tym kiedy indziej - muszę dopracować recepturę :D ). Dziś podzielę się z Wami przepisem, którym tak właściwie chciałam się z Wami podzielić od zawsze... :) Zapraszam ! :)

   Do upieczenia tego ciasta będziecie potrzebowali:

   - 2szkl. cukru
   - cukier wanilinowy
   - kostkę KASI
   - 3 łyżki kakao
   - 8 łyżek wody
   - 2szkl. mąki
   - 2 łyżeczki proszku do pieczenia
   - 3 jaja
   - kilka kropel olejku migdałowego.

   Do garnka wrzucamy: cukier, cukier wanilinowy, KASIĘ, kakao i wodę. To wszystko zagotowujemy i studzimy. Następnie dodajemy mąkę. (Jeśli ktoś lubi się bawić, to może tą mąkę uprzednie przesiać :) . Ja osobiście nie zauważyłam znacznych różnic między MURZYNKIEM z mąki przesianej i MURZYNKIEM z mąki nieprzesianej. Mimo tego przesiewam bo bardzo lubię... wygląd przesianej mąki. Ona wtedy rzeczywiście wygląda na delikatniejszą... Na taką mięciutką i leciutką :D ).Razem z mąką dodajemy proszek do pieczenia . Następnie żółtaka jaj i olejek migdałowy. Z białek ubijamy pianę, którą dodamy do utartej masy. Masę ucieramy tradycyjnie lub mikserem. :)

   Masa gotowa, teraz pora włączyć piekarnik. Niech rozgrzeje się do 180 stopni. W tej temperaturze przyjdzie Wam piec ciasto przez godzinę .W między czasie przygotowujemy tortownicę. Smarujmy ją kawałeczkiem KASI (wcześniej odkrojonym) i obsypujemy kaszą manną. Przelewamy masę i wstawiamy do piekarnika.

   Jeśli mamy szpikulec lub wykałaczkę do szaszłyków to możemy sprawdzić czy ciasto już się upiekło. Proponowałabym takie sprawdzanie dopiero od czterdziestej minuty. Gdy po nakłuciu ciasta wyjmujemy czysty szpikulec znaczy to, że ciasto jest upieczone. Jeśli jednak wyjmujemy oblepione narzędzie to ciasto musi jeszcze chwilę posiedzieć.:)

   Gotowe i ostudzone ciasto możemy np. obsypać cukrem pudrem, oblać polewą czy zjeść bez dodatków. Niczym nie ozdobione, za to popijane szklanką mleka... :) Ale to nie wszystko...

   Mam również rozwiązanie dla fanów wszelkiego rodzaju babeczek. :)


    Masę przygotowujemy tak samo jak wyżej. Piekarnik również ustawiamy na 180 stopni. Szpikulec niech czeka w gotowości - lepiej mieć pewność. :D  Jedyne co się tu zmienia to forma pieczenia. Na blasze wykładamy dwadzieścia dwie foremki, wlewamy ciasto, pieczemy 15- 20 minut (przy użyciu termoobiegu). 

   Ja do surowej masy dodałam kiedyś wiórki kokosowe. Wyszły WYŚMIENITE! Myślę, że aby przygotować kokosowe babeczki wystarczyłoby dodać jedną szklankę wiórków kokosowych. Hmmm... Muszę niedługo znów zrobić te babeczki.:) Tymczasem... 

  Smacznego i udanych eksperymentów w kuchni !!! :)

Dorota