sobota, 27 lutego 2016

A W WEEKENDOWE RANKI MOŻNA NA PRZYKŁAD...


   Piec owsiano - bananowe ciasteczka! :)

   Dziś pragnę się z Wami podzielić moim przepisem na ciasteczka owsiane z bananem i rodzynkami.  Wpadł mi do głowy, dzisiejszej nocy podczas chwilowej bezsenności (nie ma tego złego...). :D

  Rano, po zwleczeniu się z łóżka, zjedzeniu śniadania, porannej toalecie, spakowaniu starszej córki na weekend do cioci... zabrałam się  za pieczenie.

   Lada moment mieli pojawić się goście.

   A do sklepu daleko...

   Nie mieszkam w szczerym polu, ale do najbliższego sklepu jest ok. 1,5 km. Wyjście z domu razem z drogą w obie strony, ubieraniem się i rozbieraniem zajęło by mi przynajmniej pół godziny - tyle samo zajmie mi upieczenie ciasteczek... :)

   Koniec gadania, zabierzmy się do roboty!

   Ingrediencje: 

   0,5 szklanki płatków owsianych (ja znalazłam błyskawiczne)
   1 jajo
   1 banan (pod warunkiem, że jest taki duży jak na zdjęciu) lub dwa "normalne"
   1 łyżeczka miodu
   1 łyżeczka tłuszczu (u mnie w szafce zalegał olej kokosowy - skorzystałam :) )
   szczypta soli
   garstka rodzynek
   1 płaska łyżeczka kakao

  Rozbijamy jajo, oddzielamy żółtko od białka. Do białka dodajemy szczyptę soli i ubijamy na pianę. Do żółtka dodajemy startego na dużych oczkach tarki banana, łyżeczkę miodu, łyżeczkę tłuszczu i płaską łyżeczkę kakao (ja tak naprawdę na pomysł dodania kakao wpadłam dopiero na koniec). Wszystko to traktujemy mikserem. :)
  

   Do brei żółtkowo - bananowej dodajemy: płatki, rodzynki i nasze ubite białko.
   
   
   Gdy wszystko już razem połączymy, pora nastawić piekarnik na ok.180 stopni i wyłożyć blachę papierem do pieczenia.

   Piekarnik nagrzany?

   Dobrze, pora zatem "naciapać" breją na blachę. :)
   

   Bierzemy łyżkę stołową masy i  hop na papier. Można rozklepać leciutko. I tak placuszek po placuszku aż już nie będzie z czego formować kolejnych. 

   Pora wrzucić je do piekarnika. Tam powinny spędzić ok. piętnaście minut. Po upieczeniu nasze dzieło będzie po prostu wglądało jakby... wyschło. :)
  

   Niestety zawiodą się wielbiciele chrupiących ciasteczek. Żeby uzyskać chrupiący efekt doradzałabym częściowe zastąpienie płatków owsianych - sezamem. Konsystencja moich dzisiejszych "wypieczątek" jest troszkę gumowa, ale spokojnie - podczas gryzienia nie poczujecie się jak byście zjadali podeszwę chińskiego trampka. :) 

   Musiały być nie najgorsze bo zniknęły w piętnaście minut od postawienia ich na stole. A skarg żadnych nie usłyszałam ani ze strony dorosłych, ani ze strony dzieci. :)

   Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam ekscytujących krzątanin kuchennych i... 
Smacznego! :D

Dorota

   

   

    


   

   
   


 

piątek, 19 lutego 2016

MINI FOTORELACJA Z JEDNEGO Z NASZYCH POPOŁUDNI... :)



   Bycie rodzicem to mimo wielu ciężkich momentów dobra rzecz. :)

   Jako rodzic mamy prawo spędzać z dziećmi czas na robieniu takich "głupot" jak "bazgranie" mazakami na rolkach po papierze toaletowym... :) Możemy też na tych rolkach coś przykleić. Na przykład filc ... :)

   Nie musimy bać się, że jesteśmy śmieszni. Cóż... przecież robimy to dla naszych dzieci. :)
   A to, że przy okazji i my mamy frajdę - no przecież to nie grzech ! :)
   Dziś pokażę Wam kilka zdjęć relacjonujących to jak spędza się czas w naszym domu.

   Zapraszam :)

 

   Cóż my tu mamy?

   Aaa... to prototypy ozdobnych obrączek na serwetki. Niebieski mój a pomarańczowy Zosi. Gdy patrzę na to zdjęcie to jednocześnie czuję wstyd i dumę. Wstyd, ponieważ moja praca, wykonaniem nie różni się specjalnie  od pracy mojej sześcioletniej córki. Dumę, ponieważ pamiętam siebie, gdy byłam w jej wieku i pamiętam jak niestarannie wyglądały moje prace - jej prace zwykle są staranne.
I miło jest wiedzieć, że to między innymi dzięki temu, że umożliwiam moim dzieciom bawienie się w sposób twórczy, one mają szansę być zręczniejsze niż ja jestem. :)

   W moim przypadku niestaranność wynika właśnie z braku zręczności, ale również z braku cierpliwości. Zazwyczaj, gdy coś robię to próbuje "iść na skróty". Gdy wpadnę na jakiś pomysł to jestem wtedy w takiej euforii, że chcę mieć efekt końcowy jak najszybciej przed sobą. Zapominam, że moje "dwie lewe ręce" uniemożliwiają mi robienie różnych rzeczy z marszu. Zapominam, że czasem za starannym wyglądem prac ręcznych musi stać szkic i rozplanowanie. Zapominam, robię byle jak i efekt ucina mi skrzydła. :(

   Tak było też niestety i tym razem.

    Więc pierścienie na serwetki, które miały być miłym urodzinowym prezentem dla pewnej bliskiej mi osoby, muszą zadowolić się rolą naszych nowych podstawek pod jaja na miękko (które swoją drogą od jakiegoś czasu notorycznie wychodzą mi na twardo). Czyli w sumie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło !

 

   A ta rolka obklejona żółtym filcem - co to? I w ogóle skąd na tym stole taki bałagan?

   W co zamieniła się rolka zobaczycie niżej... :)

   A ten bałagan zrobiły te małe dwu i pół letnie rączki, które widać w tle. Tego dnia wyjątkowo nie zainteresowane pracą twórczą. Kombinujące, jak by tu cichcem władować do ust kawałek plasteliny leżący na stole...  :)




   Chyba już widać co powstało z rolki wyklejonej żółtym filcem... :)

   Urzekająca jest też Zosiowa rolkowo- filcowa sowa :D.  Rolki obsmarowane mazakami powstały w ramach rozgrzewki, gdy jeszcze sami tak do końca nie wiedzieliśmy co chcielibyśmy tego popołudnia robić. :) Moja to ta z czarnymi maźnięciami.

   


   A oto zbliżenie na Zosiową sowę. To jest sowa trendsetterka ! :) Niedługo wszyscy będziemy chodzić w ogromnych kapeluszach o niebanalnych kształtach. Na szyjach będziemy wiązać asymetryczne szale. W naszych szafach prym wieść będą rzeczy o rzucających się w oczy barwach i nieoczywistych formach.

   No dobra... popłynęłam. :)

   

   Bliskie ujęcie Minionka również musiało się pojawić. Biedak ma roztarte oko ponieważ mu je roztarłam gdy ustawiałam go do pierwszych zdjęć. Chciałabym napisać, że to ja go zrobiłam... ale niestety, nie moje ręce go stworzyły. :(

   Więcej zdjęć już nie posiadam (tzn. posiadam, ale do publikacji wybrałam dziś tylko te cztery) więc będę już kończyła mój wpis. Z tego miejsca zachęcam Was do twórczego wykorzystywania surowców. I nie istotne czy macie dzieci czy nie. No... jeśli nie macie, a wstydzicie się robić takie rzeczy sami dla siebie, to możecie na pewno "pożyczyć" dzieci od sąsiadów lub kogoś z rodziny. :)

   Weny Wam życzę na ten weekend! Pewnie gdzieś w ciemnym kącie mieszkania czeka na Was samotna, smutna i szara rolka po papierze i liczy no to, że przybędziecie pomalować jej świat. Może... Na żółto i na niebiesko. :)

Dorota





   
   

   


 

 



sobota, 13 lutego 2016

♥♥♥ ŚNIADANIE OD SERCA ♥♥♥


      Dziś trochę nietypowo, bo chcę podzielić się z Wami inspiracjami na walentynkowe śniadania.
Gdy nie mamy pomysłu na prezent dla ukochanej osoby, albo nie chcemy wydawać pieniędzy na kolejny walentynkowy upominek, warto podarować coś zrobionego własnoręcznie... coś od serca.
Takim podarunkiem może być śniadanie, obiad, kolacja lub deser (albo wszystko naraz) ;)
Nierzadko taki prezent będzie lepszym od tego ze sklepowej półki.
Kilka lat temu upiekłam bułeczki w kształcie serca (podobne na zdjęciu nr 5), innym razem z suchych płatów wafli przełożonych parokrotnie czekoladą uformowałam serducho i pewnie znalazłabym więcej przykładów w swoim archiwum gdybym tylko je miała ;)
W związku z powyższym wyszukałam w necie najciekawsze propozycje na śniadania - gdyż jedno z nich mam zamiar przygotować jutro dla męża. Od serca !!!


 Z okazji Walentynek życzymy wszystkim duuuużo miłości na co dzień ♥♥♥
Basia